Malowane nitką

Zaczęłam tuż przed świętami, zgodnie z jedną z zasad szczęśliwego człowieka: <<jeżeli masz ochotę pracować usiądź poczekaj aż ci przejdzie>> kiedy tylko mogłam zamieniałam porządkowe muszę na wyszywane chcę. Padło na wzór który od bardzo dawna kusił łapki moje, wprawiłam się przez ten rok i postanowiłam spróbować. Mam nadzieję, że do pokazania się prawdziwych irysów zdążę.




.

6 komentarzy:

  1. Pięknie sie wyłaniają te irysy! Podziwiam, bo sama kiedyś haftowałam jednego irysa i nie jest to łatwe! Ze względu na ilość potrzebnych kolorów praca była mozolna, a Ty widzę haftujesz coś dużego, więc życzę jak najmniej pomyłek i dużo cierpliwości!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziekuję, cierpliwość się przyda. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. przecudne :) uwielbiam irysy :) powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. śliczny kwiat, wart uwiecznienia, nie mogę się doczekać końca
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. haha:)dobry wstep do posta!!bardzo sie uśmiałam i widzę ze Twoje czekanie jest mocno inspirujace i pracochłonne;)ale efekty cudne!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach wspaniale prezentuje się początek irysa.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz:)

Copyright © 2014 Szczypta codzienności , Blogger