Monstera, też ją mam

 Nie mam czasu na to by samej dla siebie porysować. A jak wiadomo jak się nie ćwiczy to się wypada z rytmu i ogólnie technika się sypie. Przez ostatnie dni staram się wprowadzić w życie założenie, że każdego dnia chociaż godzinę rysowania. Żeby sobie przypomnieć, żeby się podszkolić i... ja to lubię. Czasami zapominam jak bardzo. Jednak jak dopadnę do kartki i ołówka ciężko jest mi się oderwać a czas goni, jeszcze trzeba i to i tamto.
Po zakupie zegarka postanowiłam sobie porysować i padło na monsterę. Prawdopodobnie bardzo modny kwiat w aranżacji wnętrz....A ja go mam już jakiś czas... Jestem normalnie wieszczem
Wracając do liści


Najpierw powstał ołówkiem, fajnie jest tak nakładać warstwę na warstwę


Zaczęłam robić w kolorze wykorzystując za bazę promarkery

 A że kolorów tych mazaków nie mam za wiele ( cena mnie stopuje) kolejne warstwy będą kredkami... ale będą.


Dokończę gdy nadejdzie kolejna godzina z...
A teraz monstera, która zimą padła łupem kociej stonki, łapie teraz promienie słońca w sypialni


 biedulka zimą miała za ciemno i ta zaraza, i teraz odbija się powoli chociaż swoje niezadowolenie pokazała w liściach niepowycinanych.
pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wizytę.



1 komentarz:

Dziękuję za komentarz:)

Copyright © 2014 Szczypta codzienności , Blogger