Mój jest ten kawałek podłogi

Długo mnie nie było...zrobiłam sobie wakacje :) Niestety, za dobrze by było. W skrócie to w lipcu miałam Akcję Lato czyli półkolonie klubowe. Się działo. Uwierzcie, że po 8 godzinach wracałam padnięta, czasami przysypiałam w autobusie. Później upragniony urlop, i zrobiłam sobie reset całkowity, totalny luz nawet szydełka do reki nie wzięłam. Ale 8 dni szybko minęło. Bardzo szybko, choć pogoda nie rozpieszczała, to rowery i sam widok z tarasu na jezioro wystarczał. A jak wróciliśmy do domu to prze kolejne półtora tygodnia podnosiliśmy z Grzechotnikiem głowy tylko gdy trzeba było coś dokupić w sklepie budowlanym. Przyszedł czas na zmianę podłóg.

 A wszystko zaczęło się od wyburzenia słupka, który pozostał po wyburzaniu ściany, jakieś 15 lat temu...

Już wtedy miał zniknąć, ale przeraziły nas przewody elektryczne w nim poprowadzone. Teraz z bagażem doświadczeń, i nie jednym prądowym kopnięciem postanowiliśmy wyburzać.


 Całe okablowanie wmontowaliśmy w ścianę z kominem, jeszcze ciągle Grzechotnik wygładza i szpachluje...
Okazało się że nasz parkiet ma 6mm grubości i po renowacji niewiele z niego na podłodze zostanie, do tego w kuchni mam posadzkę wylaną miejscowo wyżej niż w pokoju... Znowu kucie i zrywanie parkietu. Do wszystkich miłośników drewna, uwierzcie mi gdyby on był wart zostawienia, nikt by go nie ruszał, a tak przez kilka dni z łomem , sama własnoręcznie tymi recami...
Plan jest taki, że panele kładziemy wszędzie takie same, bez łączeń, maja tworzyć gładką, równą powierzchnię. W kuchni też. Przecież wody lać tam nie zamierzam. Ta... Tam gdzie wyrównywaliśmy podłogę chyba nie doschło i teraz panele mi się podniosły... Trzeba będzie znowu rozbierać, na szczęście do końca jeszcze nam brakuje. I podłogi i czasu, bo urlopy się skończyły. Ale około połowy jest zrobione.


Na zdjęciu nie dokładnie widać, ale jest jaśniejsza, a to właściwie jeden z możliwych kątów do pokazania, bo wszędzie gdzieś porozstawiane meble, komoda z przedpokoju jest np w łazience, do niedawna lodówka była na środku salonu...
Jeszce poprawki, przedpokój i sypialnia z Motylowym pokojem. Ale powoli do przodu. Już teraz zrobiło się dużo jaśniej...
Pozdrawiam serdecznie. Lece zobaczyć co tam u was się dzieje...

1 komentarz:

  1. Ale się namęczyłaś, ale warto było. Fajnie tak jest już po remoncie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz:)

Copyright © 2014 Szczypta codzienności , Blogger