Uwielbiam słońce, to gdy jego delikatne promienie oświetlają i ogrzewają ziemię i mnie. A teraz jest ... zima, żadne epokowe odkrycie, ale wyjątkowo paskudna zima. Nie ma słońca, nie ma śniegu, nic właściwie nie ma po za wiecznie snującą się ciężką, mokrą mgłą od świtu do zmierzchu. Jednym słowem szaro, buro i wilgotno. Jak w krainie utopców. Jakaś depresja mnie dopada, bo zamiast z pieśnią na ustach w czasie wolnym od pracy, szykować się do świąt, przestawiać, przecierać, ja zagrzebuję się pod kocami i śpię...
Ale szkoda mi tych chwil, uciekających gdzieś między palcami, więc przecieram oczy, delikatnie by nie wygrzebać sobie soczewek, robię kawę i wkręcam się w trybiki, pomału z myślą że chcę a nie muszę, bo musieć to ja bardzo nie lubię.
Więc chciałam mieć wianek, znowu, żeby powiesić go na drzwiach wejściowych, żeby przypominał mi, gdy będę wracać zmordowana po pracy, że tam za drzwiami jest mój dom, w którym powoli robi się świątecznie i przytulnie. Moje miejsce.
Taki właśnie wianek antydepresyjny, z fioletem, pomarańczami i cynamonem.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
cudny wianek! Pozdrawiam serdecznie z Kuźni Upominków:)
OdpowiedzUsuńI tak też wygląda antydepresyjnie:) jestem pewna, że spełni swoją funkcję bo wygląda pięknie:)!
OdpowiedzUsuńHmmm... samo życie - musieć chyba nikt nie lubi , skąd ja to znam ? ;) Śliczny wianek ! Pozdrawiam - M.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie CI wyszedł:)
OdpowiedzUsuńDużo zdrówka na Święta i dużo rodzinnego ciepła:)
OdpowiedzUsuńWianke faktycznie antydepresyjny :) Zdrowych Wesołych Świąt Bożego Narodzenia spędzonych w gronie rodzinnym.
OdpowiedzUsuńPiękny wianek ! wszystkiego dobrego w Nowym Roku
OdpowiedzUsuń