Malowane nitką
Zaczęłam tuż przed świętami, zgodnie z jedną z zasad szczęśliwego człowieka: <<jeżeli masz ochotę pracować usiądź poczekaj aż ci przejdzie>> kiedy tylko mogłam zamieniałam porządkowe muszę na wyszywane chcę. Padło na wzór który od bardzo dawna kusił łapki moje, wprawiłam się przez ten rok i postanowiłam spróbować. Mam nadzieję, że do pokazania się prawdziwych irysów zdążę.
.
.
Pięknie sie wyłaniają te irysy! Podziwiam, bo sama kiedyś haftowałam jednego irysa i nie jest to łatwe! Ze względu na ilość potrzebnych kolorów praca była mozolna, a Ty widzę haftujesz coś dużego, więc życzę jak najmniej pomyłek i dużo cierpliwości!
OdpowiedzUsuńDziekuję, cierpliwość się przyda. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńprzecudne :) uwielbiam irysy :) powodzenia :)
OdpowiedzUsuńśliczny kwiat, wart uwiecznienia, nie mogę się doczekać końca
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
haha:)dobry wstep do posta!!bardzo sie uśmiałam i widzę ze Twoje czekanie jest mocno inspirujace i pracochłonne;)ale efekty cudne!!
OdpowiedzUsuńAch wspaniale prezentuje się początek irysa.
OdpowiedzUsuń