Jakoś fachowo takie drzewko się nazywa. Ale zapomniałam. Pomysł oczywiście zaczerpnęłam z internetu. A że u mnie zawsze trwa akcja "tniemy koszty" to zamiast kulki styropianowej kulka gazetowa, wyszperane pod kwiaciarnią badylki tui, stara świeczka a właściwie osłonka po świeczce z biedronki, (obskubałam misia i pomalowałam żeby całkiem szkaradna nie była), badylek po proteii (nie wiem czy tak to się odmienia). W między czasie stoczyłam wojnę z kotem, bo i badylek mu smakował, i tuje ( nie trafiało do kociego łebka że trujące), i nitki do wiązania, przy okazji związał kanapę ze stołem.
Piękne i pomysłowe.:)
OdpowiedzUsuńNo z tym oskubanym misiem to dałąś czadu! Efekt świetny, jak ze sklepu :)
OdpowiedzUsuńUdane drzewko - bardzo fajny pomysł :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak to takie sobie?
OdpowiedzUsuńPiękne drzewko! Urocze!
Nie takie sobie!
Niedowiarku !!! Mówiła Ci ,że wyszło cudaśnie a nie tak sobie!
OdpowiedzUsuńBardzo super drzewko! Pierwszy plus za skatowanie tui - nie przepadam, ale w sam raz na drzewko :) super, że to wszystko żywe materiały, wygląda świetnie! Naprawdę, moim zdaniem to najlepsza rola jaką mogła zagrać tuja :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za miłe komentarze. Mam jeszcze tuje to ją odpowiednio potraktuje. Pozdrawiam
Usuń