Prawie jak chryzantema czyli poducha

Dawno dawno temu zobaczyłam na jakimś zagranicznym blogu poduszkę istne cudo. Też chciałam taką piękną kolorową, tęczową. Czas uciekał a ja ciągle próbowalam skompletować nici. Ale co pójdę do pasmanterii to wyjdę z workiem innych drobiazgów. Później poduchy pokazały się na polskich blogach a mnie dusiło. Aż nadszedł dzień, gdy w moim tajemniczym pudle znalazłam częściowo spruty sweter grubaśny, ale dwa numery za duży, w kolorze mojej kanapy. Grube szydło w dłoń i powstała moja prawie wymarzona poduszka. Bo tą tęczową nadal chcę mieć...




11 komentarzy:

  1. Wow! Piękna, ile to pracy musiałaś włożyć! No opłaciło się bez dwóch zdań, aż zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. przesliczna mimo,ze nie teczowa...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki przyjemny kącik powstał :) Nic, tylko opatulić się kocem i zafundować drzemeczkę, kolorowe sny na takiej poduszce gwarantowane

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Akurat na taka pogodę tylko poducha i kocyk. I kot oczywiście bo on wybiera najlepsze miejscówki

      Usuń
  6. Jej, takiej jeszcze nie widziałam, super wyszła! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Śliczna ta podusia!Pięknie Ci wyszła!

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękna, ja też zacznę marzyć o takiej:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz:)

Copyright © 2014 Szczypta codzienności , Blogger