Dawno dawno temu zobaczyłam na jakimś zagranicznym blogu poduszkę istne cudo. Też chciałam taką piękną kolorową, tęczową. Czas uciekał a ja ciągle próbowalam skompletować nici. Ale co pójdę do pasmanterii to wyjdę z workiem innych drobiazgów. Później poduchy pokazały się na polskich blogach a mnie dusiło. Aż nadszedł dzień, gdy w moim tajemniczym pudle znalazłam częściowo spruty sweter grubaśny, ale dwa numery za duży, w kolorze mojej kanapy. Grube szydło w dłoń i powstała moja prawie wymarzona poduszka. Bo tą tęczową nadal chcę mieć...
Wow! Piękna, ile to pracy musiałaś włożyć! No opłaciło się bez dwóch zdań, aż zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńprzesliczna mimo,ze nie teczowa...
OdpowiedzUsuńPrzepiękna!!! Zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńJaki przyjemny kącik powstał :) Nic, tylko opatulić się kocem i zafundować drzemeczkę, kolorowe sny na takiej poduszce gwarantowane
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper podusia!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Akurat na taka pogodę tylko poducha i kocyk. I kot oczywiście bo on wybiera najlepsze miejscówki
UsuńJej, takiej jeszcze nie widziałam, super wyszła! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńŚliczna ta podusia!Pięknie Ci wyszła!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPiękna, ja też zacznę marzyć o takiej:)
OdpowiedzUsuń