W pogoni za czasem

Już powinnam się zaadoptować, w końcu pracuję już dobrych parę miesięcy a jednak, dostałam zmiany popołudniowe i to całkowicie zaburzyło mój rytm. Przed praca staram się ogarnąć mieszkanie, a czas leci jak dziki, do tego mam jeszcze prac kilka do napisania, więc więzi mnie komputer... a robótki leżą; gdy wracam jest już prawie 22 :( więc mam czas tylko na zamienienie kilku słów  z Grzechotnikiem a robótki leżą.... I tak przez cały wrzesień; wolne rzadko kiedy soboty lub niedziele pochłonął nam remont Motylowego pokoju. Ale miałam też chwile wieczorami przy telewizorze to powstały resztkowe woreczki na biżuterię.







Ale od wczoraj mam nowy grafik i urlopu ponad tydzień, do tego doszło od razu poprawienie nastroju i zaczęłam buszować po blogach i wpadłam do Zdzichy. W efekcie postanowiłam odświeżyć swoje nikłe umiejętności robienia na drutach. Bo kiedyś bardzo dawno temu mama nauczyła mnie jak zacząć robótkę, jak wyglądają oczka lewe i prawe. No i z biedą raz zrobiłam szalik. A ja chcę mieć komin i takie ładne getry jak u Zdzichy.  I wczoraj  zmierzyłam się z drutami i już wiem jak zrobić warkocz. To jest na prawdę łatwe. Ponieważ nie mam ani agrafki ani drutów zapasowych oczka przekładałam na wykałaczkę.
a tak wyglądają moje zmagania

Pozdrawiam serdecznie i lecę pozaglądać do was. Mam dużo do nadrobienia.

3 komentarze:

  1. działaj, działaj kobieto! woreczki śliczne, a warkocze się kręcą to najważniejsze :), ja za druty ,jak na razie brać się nie będę, ake tobie idzie super.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Aj,urocze te woreczki na biżuterię.Świetny pomysł miałas z tym kominem,na pewno dobrze Ci wyjdzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Może z resztek, ale są śliczne! Warkocze w kominie,( nie tylko) zawsze wyglądają super!



















    0,

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz:)

Copyright © 2014 Szczypta codzienności , Blogger